Recenzje_

×

Wirtuozeria Rafała Blechacza podczas koncertu w Hill Auditorium

(…) Dziewięć wybitnie wirtuozowskich Wariacji C-dur na temat „Lison dormait” K 264 Mozarta grał on w sposób wyraźny, uzyskując perłowe brzmienie. Jego występ cechowała równowaga, optymizm i blask właściwy dla tego rodzaju utworów. Jego gra była zarówno radosna jak i ulotna.

Utwór „L’isle joyeuse” Debussy’ego, który został zaprezentowany w następnej kolejności, również odznaczał się dużą wyrazistością. W tym utworze, tak jak w części poświęconej Chopinowi i I Sonacie Szymanowskiego, jego gra była cudownie przestrzenna i składało się na nią wiele różnych warstw muzycznych, przy czym nigdy nie traciliśmy głównego nurtu i narracji muzycznej. Utwory Debussy’ego i Mozarta Blechacz gra z jasnością i płynnością. W jego grze jest blask. W uderzeniach w klawisze, bardzo subtelnych, można dostrzec swoistą lekkość. Jest też i jasność, którą tworzą rytmiczna witalność i elastyczność, czyli jego ogromne atuty, które w sposób zniewalający wykorzystywał przez cały wieczór w połączeniu z naturalnością i smakiem. Podczas prezentacji utworu Szymanowskiego, który ze wszystkich wymienionych na afiszu był najmniej znany, publiczność mogła, dzięki przejrzystości i wyrazistości gry Blechadcza, podążać za melodią, pomimo skomplikowanych struktur utworu. Był on równie dobrym przewodnikiem w środkowych częściach, o czym świadczyło miękko zagrane Adagio oraz pełne gracji i lekko „szarpane” Minuetto.

(…) W piątkowy wieczór Blechacz przedstawił publiczności kilka utworów Chopina, których każdy zechciałby posłuchać. (…) Bezpośredniość jego gry była zachwycająca. Taka również była jego rytmiczna wyrazistość i niuanse oraz jego wrażliwość na podkreślenia pulsu. W pierwszej Balladzie przedtakt do pierwszego tematu składający się z pięciu nut brzmiał w rzadko spotykany naturalny sposób. Lekko „podkręcone” synkopy pod koniec utworu zelektryzowały całość w emocjonujący sposób. W polonezach, z kolei, Blechacz wydobył ukryte motywy i melodie. Drugi z polonezów (es-moll) zachwycił sposobem, w jaki Blechacz pogodził jego wyrazisty przekaz z dramatycznymi zawirowaniami. Blechacz udowodnił, że mazurki op.41, mimo że są miniaturami, same w sobie stanowią odrębne światy i obrazy, które w okamgnieniu się przenikają. Blechacz zakończył swój występ mocnym wykonaniem drugiej Ballady, pozwalając, aby fortepian rozbrzmiewał falami i wodospadami dźwięków muzyki Chopina zanim zwolnił pedał instrumentu w celu zagrania ostatnich nut. To było mistrzowskie uderzenie.
 

/Ann Arbor, 11.02.2011 AnnArbor.com - Susan Isaacs Nisbett/